Rzadko czytam powieści obyczajowe. Wiem, że to poważna deklaracja, która może wywołać różne reakcje, ale to szczera prawda. Zdecydowanie wolę fantastykę, kryminały, science fiction, horrory czy powieści historyczne. Od książki obyczajowej gorsza jest, moim zdaniem, chyba tylko poezja. Niemniej jednak, od czasu do czasu zdarza mi się sięgnąć po pozycję, która zalicza się do tego kręgu tematycznego. Zdarza się, że mam ochotę tłuc głową o ścianę i pytać: coś ty najlepszego zrobiła?! Ale zdarza się też, że historia w pewien sposób mnie porwie i uznaję, że może jednak warto próbować dalej. Pierwszy raz tego typu reakcja (pozytywna) wystąpiła u mnie, kiedy przeczytałam „Coś pożyczonego” Emily Giffin, potem poszło taśmowo, aż pochłonęłam wszystkie pozostałe książki tejże autorki. Drugi raz nastąpił stosunkowo niedawno, za sprawą „Dziesięciu płytkich oddechów” Tucker. Zamówiłam ją w bibliotece, a że jest dosyć popularna, to trochę czekałam aż do mnie trafi. Początkowo wydawała mi się prosta (żeby nie powiedzieć prostacka), ale kiedy przestałam zwracać uwagę na język, a skupiłam się na historii, to pochłonęła mnie ona bez reszty. I tak przebrnęłam przez pierwszą część, drugą, trzecią, czwartą, a dziś przychodzę do Ciebie z piątą – „Pięć sposobów na upadek”. Spróbujesz? Główną bohaterką tej części jest Reese – młoda kobieta, na określenie której najlepszym słowem będzie chyba „nietuzinkowa”. Ma fioletowe włosy, kolczyki, jeździ na motocyklu i ma dosyć skomplikowaną sytuację rodzinną – jej ojciec zostawił ją w przydrożnej knajpce i odjechał, nigdy więcej się nie pojawił. Kiedy dorosła, po kilku tygodniach znajomości wzięła ślub z mężczyzną, który miał być „tym jedynym”, a który po kilku miesiącach zdradził ją z inną kobietą. Jej matka jest zimna i zdystansowana, nie okazuje żadnych uczuć. Z uwagi na to wszystko, Reese (mniej lub bardziej umyślnie) lubi pakować się w kłopoty. Kiedy zostaje złapana na oblaniu czerwoną farbą mieszkania swojego byłego męża i ciuchów jego nowej żony, zamykają ją w areszcie. Zgłasza się po pomoc do ojczyma – prawnika. Ten ma do niej słabość, wyciąga ją z tarapatów i proponuje posadę w swojej kancelarii, ale musi najpierw ukończyć odpowiedni kurs i przystosować swój wizerunek do poważnej pracy z klientem. Oczywiście egzaminy zdaje śpiewająco, włosy farbuje na nieinwazyjny blond, wyciąga wszystkie kolczyki (za wyjątkiem jednego – ukrytego 🙂 ) i próbuje zmienić swoje życie. Zanim jednak wyjeżdża do ojczyma, udaje się z przyjaciółką do pubu, żeby uczcić zmiany (albo pożegnać to, co było) i tam poznaje Bena – ochroniarza z klubu ze striptizem, którego poznajemy w poprzednich częściach cyklu Tucker. Po obfitującej w interesujące wydarzenia nocy z Benem, Reese nad ranem zostawia go śpiącego i znika. Wyjeżdża do ojczyma, podejmuje pracę w kancelarii i wiedzie stosunkowo normalne, może trochę nudne, życie. Pewną stałą jest niemożliwa do opanowania zazdrość o byłego męża, która towarzyszy jej każdego dnia. Sprawdza jego profile na portalach społecznościowych i śledzi każdy krok. Kiedy okazuje się, że przeprowadził się do tego samego miasta, kobieta mniej lub bardziej świadomie go śledzi. Liczy na to, że były mąż jednak przejrzy na oczy, zostawi swoją nową żonę i do niej wróci. Nic na to nie wskazuje, przynajmniej do czasu. Pewnego dnia, kiedy siedzi w kancelarii i próbuje rozwikłać kolejne sprawy, do jej gabinetu wchodzi Ben. Oboje są zaskoczeni swoim widokiem, zwłaszcza po tym, co wydarzyło się tego wieczoru, kiedy się poznali. A co takiego się wydarzyło? Co dopiero będzie miało miejsce? Jak rozwinie się ich znajomość? Jakie mroczne (a może nie?) sekrety skrywają bohaterowie? Polecam doczytać. Tucker we wszystkich częściach cyklu „Dziesięć płytkich oddechów” porusza niezwykle trudne problemy. Takie, z którymi nie każdemu człowiekowi przyjdzie się zmierzyć w życiu. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że autorka stawia swoich bohaterów w sytuacjach skrajnie tragicznych, ekstremalnych. Wiadomo, że dla każdego człowieka pojęcie tragedii znaczy coś innego. Dla jednego tragedią będzie rozpad małżeństwa, dla innego śmierć ukochanej osoby, dla jeszcze innego będzie to utrata pracy czy zdrowia. A co, jeżeli jednego dnia, w jednej chwili zginie każdy, kogo kochasz? Co, jeżeli w jednej chwili rozpadnie się cały Twój światopogląd i okaże się, że nigdy nie byłeś osobą, którą powinieneś być? Co, jeżeli niemalże na Twoich oczach ginie osoba, którą kochałeś nad życie, a Ty nic nie możesz poradzić? Wreszcie co, kiedy więcej niż raz, zobaczysz jak ktoś, kogo kochasz nad życie, uprawia seks z inną osobą? Tucker próbuje przewidzieć ludzkie zachowania, odzwierciedla je, delikatnie wskazuje drogę, którą należy pójść, aby wyjść na prostą. Czy odnajdziesz w tych książkach radę dla siebie? Nie wiem. Czy powinieneś korzystać ze wskazówek, które podsyła Ci autorka? Trudno stwierdzić. Czy powinieneś sięgnąć po cykl „Dziesięć płytkich oddechów”? Myślę, że tak.
Pięć sposobów na upadek • Książka ☝ Darmowa dostawa z Allegro Smart! • Najwięcej ofert w jednym miejscu • Radość zakupów ⭐ 100% bezpieczeństwa dla każdej transakcji • Kup Teraz! • Oferta 14265716040
Pyskata, z wiśniowymi końcówkami blond włosów, Reese Mackay popełniła tak wiele błędów w swoim dwudziestokilkuletnim życiu, że wie już o nich chyba wszystko. Gdy jej krótkotrwałe, gwałtowne małżeństwo kończy się złamanym sercem, decyduje, że nadszedł czas na zmiany. Przeprowadza się do Miami z zamiarem ponownego startu i nawet całkiem dobrze by jej szło, gdyby nie mega upokarzająca jednonocna przygoda w Cancún z blond ochroniarzem imieniem Ben. Dzięki Bogu, że udaje jej się wsiąść do samolotu i zostawić za sobą tę katastrofę. Futbolowe stypendium i imprezy w bractwie z seksownymi laseczkami? To część planu czarusia Bena Morrisa. Rozwalone kolano, które przekreśla karierę profesjonalnego futbolisty? Zdecydowanie nieplanowane. Na szczęście w parze z jego świetnym wyglądem oraz magnetyzmem idzie jego umysł. Po trzech długich latach studiowania prawa i pracy jako ochroniarz w Pałacu Penny, jest gotów zacząć dorosłe życie ? aż w pierwszy dzień swojej nowej pracy trafia do biura tej zwariowanej, seksownej dziewczyny, którą poznał w Cancún. Tej, o której nie potrafi zapomnieć. Gdyby Ben naprawdę był mądrym facetem, to trzymałby się z dala od Reese. Ona jest pasierbicą szefa, który bardzo wyraźnie zaznaczył, że biurowy romans to podstawa do zwolnienia z pracy. Problem w tym, że Ben uwielbia kłopoty, zwłaszcza gdy są aż tak pociągające. Pięć sposobów korzystania z przycisku akcji na nowym iPhonie 15 Pro 3 października, 2023 przez Lee Michaelis iPhone 15 Pro wreszcie tu jest, a jest w nim wiele rzeczy, które można pokochać: teleobiektyw z tetrapryzmem, ładowarka USB-C, a nawet tytanowa obudowa klasy 5. Od jakiegoś czasu cierpiałam. Pilnie potrzebowałam jakiejś zabawnej historii, która będzie potrafiła wywołać mój uśmiech i nie będzie przesiąknięta zbyt dużą ilością dramatów. Nie wiecie nawet, jak trudne jest znalezienie czegoś takiego. Nie mam pojęcia czemu autorzy nie piszą książek, które będą bawić czytelnika i sprawiać, że poczuje on lekkość i rozluźnienie. Nie brak na rynku powieści wzruszających oraz naładowanych emocjami, ale znaleźć coś dowcipnego? To prawie jak zobaczyć jednorożca! Na szczęście po długich poszukiwaniach mi się udało. Wszystko dzięki Morris to kobieciarz i nałogowy podrywacz, który miał zostać gwiazdą footballu i wyrywać na to laski. Szanse na jego karierę zaprzepaścił dzień, w którym został poważnie kontuzjowany. Po tym wypadku musiał przedefiniować swoje życiowe plany, więc zatrudnił się jako ochroniarz w klubie ze striptizem. Nie chciał jednak do końca rozstać się z marzeniami o sporcie, więc postanowił studiować prawo, odebrać dyplom i zacząć nową to jednak nastąpiło, wyjechał z przyjaciółmi do Meksyku i to właśnie tam poznał Reese - odważną, pewną siebie, tajemniczą dziewczynę z fioletowymi włosami. Miała to być przygoda na jedną noc, bo przecież nie było szans na ponowne spotkanie. Tylko czy aby na pewno?Niewiele jest książek, po które sięgam i od razu wiem, że będą dobre. Z tą zdecydowanie tak nie było. Kiedy zaczęłam czytać Pięć sposobów na upadek, nie mogłam się w nią zagłębić i cały czas czułam się zagubiona w fabule. Po pewnym czasie jednak całkowicie się to zmieniło. Nastąpiło to chyba przy pierwszym spotkaniu bohaterów, gdy zdałam sobie sprawę z tego, że jest to typ kreacji, który lubię najbardziej. Byłam w lekkim szoku, ponieważ szczerze powiedziawszy nie za bardzo polubiłam Bena w poprzednich tomach. To znaczy był mi on całkowicie obojętny i nawet nie wczytywałam się w jego losy dokładnie. Wyobrażałam go sobie jako niezbyt atrakcyjnego trzydziestopięciolatka. W tym tomie okazało się natomiast, że moja wizja była całkowicie błędna, ponieważ Ben to młody, bardzo przystojny i inteligenty mężczyzna, który w mig skradł moje serce. Powiem więcej - żaden z bohaterów tej serii nie rozkochał mnie w sobie tak mocno, jak Pięciu sposobu w upadek opiera się na rodzącej się przyjaźni między bohaterami. Reese niedawno zakończyła swoje krótkie małżeństwo, co roztrzaskało jej życie na drobne kawałki. Nie umiała poskładać go na nowo, ale na szczęście z pomocą przyszedł jej były ojczym i dzięki niemu zaczęła stawać na nogi. Bardzo fajnie, że autorka potrafiła ukazać jej wewnętrzne rozterki i ból po stracie ukochanego w tak dosadny, a jednak pozbawiony zbędnej dramy sposób. Dzięki temu nie czułam się przytłoczona jej problemami. Reese to bardzo zabawna postać. Nie do końca ogarnięta i poukładana. Jej szalone uosobienie niejednokrotnie mnie bawiło i sprawiało mi czystą przyjemność. W połączeniu z Benem, który dotrzymywał jej kroku bezustannie, tworzyli idealną mieszankę wybuchową, która wielokrotnie wywoływała mój śmiech. Kocham takie książki. Nie ma nic lepszego od porządnej dawki humoru i charakterystycznych, krwistych bohaterów. Jeśli dołożymy do tego relacje między postaciami, która nie jest papierowa, miałka i wymuszona oraz dobrze poprowadzony romans, to mi naprawdę nic więcej nie potrzeba. To wszystko otrzymałam w tej powieści, dlatego przeczytanie jej zajęło mi zaledwie kilka godzin. Uwielbiam również to uczucie, kiedy strony pozostałe do końca nieubłaganie się zmniejszają i czytając ostatnią towarzyszy mi smutek, że więcej już nie ma. Zdecydowanie czułam owy smutek odkładając tę książkę na półkę. Jest masa tytułów poruszających takie zagadnienia, jak w tej powieści. Zazwyczaj są to przyjemne opowiastki na jeden wieczór, które czyta się szybko i czerpie z tego przyjemność, ale nie zapadają w pamięć. Pięć sposobów na upadek w mojej głowie zostanie przez długi czas, bo Tucker stworzyła taką aurę, której nie chce się wyrzucić ani z głowy ani z serducha. Bardzo, bardzo, bardzo podobało mi się to, że bohaterowie naprawdę się przyjaźnili i troszczyli o siebie nawzajem. Czuli do siebie pociąg seksualny, ale nie było tak, jak w wielu innych książkach, ponieważ oni na pierwszym miejscu stawiali na przyjaźń i wsparcie. Pomagali sobie, szanowali się i droczyli ze sobą, ale ten element ich relacji lubiłam najbardziej. Żadne z nich nie robiło nadziei drugiej stronie, ich zamiary były jasne i zrozumiałe. Wyklarowało to między nimi ogromną nić porozumienia i sprawiało, że nie krzywdzili się, bo nie było w tym wielkich uczuć i planów. Po prostu spędzali ze sobą czas i brali z życia i tej znajomości to, co jest takich historii, nad czym głęboko ubolewam. W tym roku to dopiero trzecia pozycja, która ofiarowała mi dokładnie to, czego pragnęłabym od każdej po jaką sięgam. Błyskotliwe dialogi, pozytywne postacie i ogrom świetnego humoru. Wszystko to sprawia, że ta książka jest perełką i naprawdę TRZEBA ją mieć, jeśli lubi się takie ze swojej strony dodaję ją na listę ulubionych i obowiązkowych do ponownego przeczytania :) Wydawnictwo: FiliaData premiery: styczeń 2016Ocena: 5/6 Pięć sposobów na zresetowanie iPhone'a do ustawień fabrycznych. W tym poście przedstawiono 5 sposobów resetowania iPhone'a do ustawień fabrycznych. Jak naprawić iPhone zatrzymany w trybie słuchawkowym. Ten post pomoże ci wydostać się z delikatesów iPhone'a, który utknął w trybie słuchawkowym. Jak wykonać kopię zapasową iPhone'a?